Niepodległość, 1985, Numer 39

Bauman wie lepiej

 
  Kim jest (był?) Zygmunt Bauman? Dla mojego pokolenia, którego edukacja polityczna rozpoczęła się w okolicach Marca 1968, jest on jedną z grupy osób szkalowanych wówczas przez partyjną prasę. Wraz z nimi oskarżono wtedy Baumana o rewizjonizm, tzw. "syjonizm" oraz o podżeganie studentów do wystąpień ulicznych, W nagonce prasowej używano "Nowomowy" partyjnej. Dosłowniej wyrażano się na różnych zebraniach, gdzie oskarżono marcowych rewizjonistów o udział w zbrodniach dokonanych w latach stalinowskich. Sam pamiętam takie otwarte zebranie na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie niejaki Kur (podobno dziennikarz z "KURIERA" - mówiono o nim: "Kur wie lepiej") oskarżał Zygmunta Baumana o to, że był pracownikiem Informacji Wojskowej (Kontrwywiad - róg ul. Chałubińskiego i Oczki) i osobiście brał udział w torturowaniu oskarżonych w tzw. procesie marynarzy. Podobne pomówienia są typową metodą komunistyczną, opluskwiania tych, których z takich czy innych powodów się zwalcza. Nie jest jednak pomówieniem to, że Bauman był w okresie stalinowskim czołowym ideologiem partyjnym. Podręczniki stalinowskiej socjologii jego autorstwa zalegają w bibliotekach do dziś.

Kilka miesięcy później Zygmunt Bauman, tak jak wielu innych, został z PZPR usunięty i wyjechał na Zachód. Jest tam sowietologiem - dużo pisze i publikuje, Od Marca minęło już 17 lat i nie słyszałem, aby Bauman opublikował książkę lub pamiętniki, by rozliczyć się z przeszłością. Klasyczną pozycją tego gatunku jest "Mój wiek" Aleksandra Wata i wielu Polakom Wat jest znany nie jako awangardowy poeta, lecz jako były sympatyk komunizmu i w pewnym sensie agent sowieckiej ambasady w międzywojennej Polsce, który otrzeźwiał podczas pobytu w ZSRR. Aleksander Wat bardzo dokładnie opisał mechanizmy, które prowadziły w owych latach intelektualistów, zwłaszcza pochodzenie żydowskiego, na manowce komunizmu. W zasadzie głównie dzięki jego książce jesteśmy obecnie w stanie zrozumieć mechanizmy, które spowodowały, że aż do połowy lat pięćdziesiątych intelektualno-artystyczna elita złożona była głównie z komunistów i "poputczyków".
Niestety, polscy "rewizjoniści" (w tym Bauman), których usunięto z partii w 1956 lub po 1968 roku, lub którzy (jak Kołakowski) sami partię opuścili, nie napisali rzetelnych wspomnień. Najczęściej roztkliwiają się nad sobą, opisując swoje ostatnie chwile w PZPR, gdy to "twardogłowi" niesłusznie (sic!) wyrzucali z PZPR rewizjonistę "liberała". Opis poniesionych krzywd być może wzrusza sympatyków "prawdziwego" (leninowskiego?) komunizmu, lecz przecież większość ludzi w Polsce nie należąca do PZPR braku czerwonej legitymacji nie odczuwa zbyt boleśnie. Jeśli mamy w "gronie bezpartyjnych" powitać kogoś stamtąd, to spodziewamy się raczej szczerego, rozliczenia się z przeszłością a nie żalów na kolegów z PZPR. Zgodnie z zasadami moralności chrześcijańskiej przyjmujemy do naszego grona każdego nawróconego o ile szczerze wyzna swoje grzechy chociażby ku przestrodze przyszłych kandydatów na grzeszników. Wielu byłych stalinowców nie może jakoś tego zrozumieć i pisze głownie dla innych normalnych członków PZPR. Np. Władysław Bieńkowski zajmuje się przede wszystkim analizą coraz nowych dokumentów partyjnych i potrafi kilkadziesiąt stron poświęcić na analizę mało interesującego ogół "Raportu Kubiaka". Ten sam Władysław Bieńkowski był jednak członkiem kierownictwa PPR w latach 1945-48 i w czasie okupacji redagował obrzydliwe pismo PPR "TRYBUNA WOLNOŚCI". Zamiast bredzić na temat "Kubiaka" mógłby opisać uwarunkowania, które spowodowały to, że gdy dziewięćdziesiąt kilka procent Polaków było lojalnych wobec Rządu R.P. w Londynie on związał się z sowiecką agenturą i zwalczał AK.

Wracam jednak do Zygmunta Baumana. Gdy przestał budować w Polsce komunizm i znalazł się na Zachodzie, stał się sowietologiem. Bardzo niski poziom zachodniej sowietologii spowodowany jest właśnie tym, że większość sowietologów to rewizjoniści - emigranci z ZSRR lub krajów Europy Wschodniej. Z mojego punktu widzenia ten, kto wstępuje do partii komunistycznej jest obarczony pewnym defektem umysłowym lub wyjątkowo giętkim kręgosłupem moralnym. Jeśli kogoś z partii komunistycznej wyrzucono, to przecież nie za niewinność (porządny człowiek do partii by nie wstąpił!) tylko za brak cwaniactwa i nieumiejętność obrony swojego stołka w mafii komunistycznej. Wydaje się więc, że były komunista rozżalony na cwańszych od siebie kumpli, nie bardzo kwalifikuje się do prowadzenia bezstronnych badań naukowych nad komunizmem. Warto przypomnieć, że gdy Rudolf Hess uciekł z hitlerowskich Niemiec do Wielkiej Brytanii w 1941 roku to nikt nie zaproponował mu katedry "hitlerologii".

Pozostawienie sowietologii w rękach rewizjonistów doprowadziło do tego, że wszystko, co dzieje się w komunistycznym państwie interpretowane jest wyłącznie w kategoriach walki o władzę między frakcjami. Tak więc dla sowietologów - uciekinierów z Polski - wszystko co dzieje się w naszym kraju to wynik walki między "liberałami" a "betonem". Sympatyzują oni z partyjnymi "liberałami" i ... zapominają o istnieniu społeczeństwa. Popierają więc Jaruzelskiego w jego wyimaginowanej walce z "kliką Olszowskiego i Milewskiego" zamiast popierać bezpartyjnych w walce z PZPR. Być może, czują się nawet za granicą bezpartyjnymi komunistami.

Naiwni ludzie Zachodu, którzy nie rozumiejąc koszmaru totalitaryzmu komunistycznego (zwłaszcza w jego postalinowskim "miękkim" wydaniu), przyjmują za dobrą monetę dywagacje rewizjonisty-emigranta o intrygach kolejnych frakcji w Moskwie, Warszawie itd. Myślą pewno, że były komunista ma swoje tajne źródła informacji nawet w sowieckim politbiurze.
Na takiej właśnie naiwności gra Zygmunt Bauman analizując zamordowanie księdza Popiełuszki, gdy pisze: "(...) Obecnie jest w Moskwie wiele wpływowych osobistości, nastawionych nieżyczliwie do Jaruzelskiego. (...) Porwanie ks. Popiełuszki - tak zorganizowane, by zbiegło się w czasie z werbalnymi atakami rzecznika rządowego - miało na celu położenie kresu początkom dialogu władzy ze społeczeństwem. (...) Miało zniszczyć ew. zaufanie, którego społeczeństwo mogło nabrać do rządu. (...) Mimo niepowodzenia próby zniweczenia eksperymentu gen. Jaruzelskiego od wewnątrz (??? - F.Sz.), nieprzychylne mu czynniki mogą jednak liczyć na to, że zamordowanie ks. Popiełuszki da im pewne korzyści, a to w postaci odnowionej izolacji ekipy generalskiej na arenie międzynarodowej, czego wynikiem będzie konieczność poddania się władz PRL w większym stopniu naciskom Moskwy. (...)"

Cóż za przenikliwość prawdziwie godna naukowca! Zygmunt Bauman - były komunista - widzi z oddali to wszystko, czego jakoś miliony mieszkających w Polsce bezpartyjnych nie widzą od ponad trzech lat! Otóż Jaruzelski to patriota, "ludzki pan" i mąż stanu, który koniecznie chce się ze społeczeństwem porozumieć. Chce także nawiązać jak najbliższą współpracę z Zachodem po to, aby się wreszcie od Moskwy uniezależnić i ... być może występując z Paktu Warszawskiego i RWPG uczyni Polskę krajem niepodległym! A my - bezpartyjna ciemna masa - uważamy Jaruzelskiego za sowieckiego mianowańca! Toż Bauman ma dowody na to, że "wpływowe osobistości na Kremlu" kazały zamordować księdza Jerzego tylko po to, aby rzucić kłody pod nogi "patriocie" w ciemnych okularach. Stronnik Jaruzelskiego Bauman nie oświeca tylko Polaków. Ostrzega także Zachód, że właśnie teraz, po śmierci księdza Jerzego powinien okazać sympatię ciężko dotkniętemu generałowi, bo inaczej Sowieci go zniszczą.

Bauman ma także w zanadrzu inne rady dla społeczeństwa polskiego. Oto ma ono "zachowywać się z godnością i wykazać dojrzałość" czyli siedzieć cicho i nie protestować, aby nie przeszkodzić Jaruzelskiemu w prowadzeniu subtelnej gry z Moskwą.

Słuchając takich bredni możnaby się tylko pośmiać w gronie bezpartyjnych znajomych, gdyby nie to, że chwilami Bauman zapomina się i pisze: "Żyjący ks. Popiełuszko utrudniał gen. Jaruzelskiemu realizowanie jego strategii" czyli dialogu władzy ze społeczeństwem, dążenia do porozumienia narodowego oraz uniezależnienia się od Moskwy. Albo w tym miejscu Zygmunt Bauman przemawia niezrozumiałym dla mnie językiem marksistowskiej dialektyki, albo usprawiedliwia zamordowanie księdza Jerzego uważając, że w ten sposób została usunięta główna wewnętrzna przeszkoda na drodze do pojednania Jaruzelskiego ze społeczeństwem!!! Jeśli ma się takie poglądy, to lepiej wrócić do kraju i znaleźć zatrudnienie w ekipie generała. Tajne kontakty w Moskwie przydadzą się dla ochrony władzy Jaruzelskiego, przy tym Zygmunt Bauman potrafiłby zapewne wskazać następne przeszkody na drodze do porozumienia.
Można by na tym całą sprawę zakończyć, mając co najwyżej żal do Zygmunta Baumana, że nie pisze wspomnień, lecz z oddali wspomaga Jaruzelskiego, gdyby nie pewien przykry incydent. Otóż te właśnie brednie Baumana bezkrytycznie przedrukowuje (pewno za BBC) w nr. 71 z listopada 1984 r. pismo "JANOSIK" wydawane przez NSZZ "SOLIDARNOŚĆ" w Nowym Targu, opatrując je następującym komentarzem: "Argumentacja Baumana wydaje się być przekonywująca". (!!! — F.Sz.)

Dziwi mnie bardzo, ze redaktorzy "JANOSIKA" zamiast wyjść na ulicę swojego miasta i porozmawiać z potomkami swego patrona, tak bezkrytycznie wierzą zachodnim sowietologom i to takiej proweniencji jak Zygmunt Bauman. Czyżby po zamordowania księdza Jerzego lud tatrzański wznosił modły za ofiarę prowokacji - Jaruzelskiego i prosił Boga, aby uchronił generała przed "nieżyczliwymi w Moskwie"? Czyżby górale wysyłali listy do swych krewnych w USA, prosząc ich o to, aby wpłynęli na Reagana by ten - tym bardziej po zamordowaniu Księdza Popiełuszki - poparł Jaruzelskiego? Czy ktokolwiek normalny na Podhalu uwierzyłby w to, ze Zygmunt Bauman ma swoich informatorów w sowieckim politbiurze?

Wielokrotnie podkreślano, ze typową cechą "realnego socjalizmu" jest zjawisko tzw. "samoobsługi systemu" polecające na tym, że system wcale nie musi bronić się przy pomocy swojej policji politycznej, wojska i kłamliwych cynicznych dziennikarzy w rodzaju Urbana, Rakowskiego, Górnickiego, Passenta czy KTT. Gdy tylko popełni jakąś nową zbrodnię zawsze może liczyć na rewizjonistów-sowietologów i pisma NSZZ "Solidarność" w rodzaju "JANOSIKA''. Emigranci - rewizjoniści i wewnętrzna opozycja sama znajdzie dla Jaruzelskiego okoliczności łagodzące.

Franciszek Sz.