Niepodległość, 1982, Numer 6 |
||
Rozdział III raportu DIP-u |
||
Od Redakcji: Ukazał się kolejny (IV) raport konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość”. Raport ten składa się z następujących części: rozdz. I – Konsekwencje stanu wojennego; rozdz. rozdz. II – Sytuacja międzynarodowa i co z niej wynika; rozdz. rozdz. III – Warianty rozwoju sytuacji; rozdz. IV – Postawy społeczne. Ze względu na ograniczone możliwości techniczne nie możemy dokonać przedruku całości tekstu i byliśmy zmuszeni do dokonania wyboru. Prezentowany poniżej rozdz. III stanowi naszym zdaniem szczególnie ważną część „Raportu”, zawierającą nadto tezy niezwykle dyskusyjne, prowokujące do polemiki. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nieznajomość pozostałych części „Raportu” może w pewnym stopniu zniekształcić niektóre myśli zawarte w przedrukowanym fragmencie, za co przepraszamy bardzo Autorów. W tekście drukowanym dalej „Czy można przekonać WRONĘ” – przedstawiamy kilka krytycznych refleksji pod adresem stanowiska zawartego w „Raporcie”. Rozdział III. WARIANTY ROZWOJU SYTUACJI. W poprzednich rozdziałach zarysowaliśmy obraz sytuacji, w jakiej znalazł się nasz kraj po 13 grudnia 1981 roku. W tym rozdziale chcielibyśmy podjąć próbę zastanowienia się nad sytuacją władzy, jej deklarowanymi wyborami, konsekwencjami działania rozmaitych sił, które zostały uruchomione w wyniku wprowadzenia stanu wojennego. W dniu 13 grudnia nastąpiło bowiem ubezwłasnowolnienie społeczeństwa. Utraciło ono wraz z zawiedzeniem Solidarności i szeregu stowarzyszeń – których część rozwiązano, inne pozbawiono wiarygodności – możliwość wywierania normalnego wpływu na bieg wydarzeń. Stłumione zostały mechanizmy motywacyjne do uczestniczenia w życiu publicznym kraju. Całkowitą więc kontrolę nad sytuacją przejęła WRON. Ale tym samym na władzy spoczęła również całkowita odpowiedzialność za losy kraju, losy społeczeństwa, losy państwa. Po wyeliminowaniu ze sceny politycznej autentycznych sił społecznych, jedynie władza może dziś podjąć działania, które mogłyby wyprowadzić kraj z kryzysu. I od jej działań przede wszystkim zależy stworzenie warunków i motywacji dla pracy, aktywności społecznej, wyjścia społeczeństwa z szoku. Nie załatwią tego żadne apele o dobrą pracę. Owszem podwyżka cen i lęk przed bezrobociem będą w pewnym stopniu motywować ludzi do lepszej pracy. Ale tylko do lepszej, ale nie takiej, która jest niezbędna dziś, by wyjść z kryzysu. Do tego byłyby konieczne inne mechanizmy motywacyjne. A przede wszystkim potrzebny byłby program działania, program budzący nadzieję. Czy zachowanie władzy, procesy, które w niej zachodzą i te które ona inicjuje – stwarzają jakąś perspektywę, że podejmie ona te funkcje? Czy w ośrodkach dyspozycyjnych na wszystkich szczeblach istnieje wola polityczna podjęcia rzeczywistej odpowiedzialności i rzeczywistych form? Czy istnieje zatem szansa rozpoczęcia i przeprowadzenia rzeczywistego dialogu ze społeczeństwem? To są dziś najbardziej istotne pytania. Zanim podejmiemy próbę odpowiedzi na nie, należy przede wszystkim określić obszar spraw niejasnych. W gruncie rzeczy nieznany jest rzeczywisty układ sił w obrębie ekipy kierowniczej, wykształconej w wyniku stanu wojennego i w dalszym ciągu się kształtującej. Nie sposób jednoznacznie określić, gdzie znajduje się rzeczywisty ośrodek władzy – czy stanowi go tylko WRON, czy i jaki rzeczywisty wpływ posiada Biuro Polityczne? Nie znana jest rola partii w tworzeniu się dziś nowej struktury władzy. W ogóle niewiele wiadomo o procesach w partii po IX Zjeździe PZPR. Nie znany jest mechanizm podejmowania decyzji zarówno politycznych jak i gospodarczych oraz wpływ jaki wywierają pod tym względem poszczególne elementy układu władzy. Nie zostały dotąd określone cele polityczne WRON. Na podstawie przemówień programowych i oficjalnych komunikatów można przypuszczać czego władza nie chce. Nie wiadomo natomiast czego naprawdę chce. Trudno w tej chwili precyzyjnie określić jaka jest baza polityczna władzy w ogóle, a WRON w szczególności. W okresie sierpień 1980 – grudzień 1981 różne struktury władzy zostały mocno osłabione, nastąpiły liczne zmiany personalne. Towarzyszyła temu emancypacja władz terenowych, przedsiębiorstw, terenowych ogniw partii. Nie mogło to pozostać bez wpływu na wzajemne powiązania, współzależności oraz interesy, które przed sierpniem 1980 określały bazę polityczną władzy. Pewne jest chyba jedno: pozycja kadrowego aparatu władzy – wojskowego i partyjnego – w wyniku stanu wojennego została wzmocniona i usztywniona. Każdy z wymienionych elementów będzie w różny sposób odgrywał rolę w najbliższym czasie, oddziaływując i komplikując przebieg wydarzeń w każdym ze scenariuszy w sposób trudny do przewidzenia. Są jednak sprawy, o których da się nieco więcej powiedzieć. Należą do nich: 1. Główny kierunek zmian personalnych w aparacie władzy.
Jeśli chodzi o kierunek zmian personalnych – rozpoczął się szybko proces włączenia wojskowych we wszystkie struktury i szczeble aparatu władzy. Może to okazać się zjawiskiem wcale nie przejściowym. Zmiany te mają charakter szczególny: wchodzi duża liczebnie grupa o silnych powiązaniach, dużym stopniu grupowej lojalności i jednolitym „treningu”. Być może nadszedł okres, który da się określić jako czas „kompleksu wojskowo – partyjnego” (mogą też w grę wchodzić inne sojusze wojska). Proces ten może przebiegać pokojowo – poprzez kompromisy - i konfliktowo – poprzez walkę. W stosunku między władzą a społeczeństwem nastąpiło zablokowanie wszystkich kanałów informacji na linii władza – społeczeństwo. Władza potwierdziła swoją niechęć do kontaktów z autentycznymi siłami społecznymi i ich reprezentacją. Dominuje model paternalistyczny, tendencja do rządzenia systemem nakazów i zakazów we wszystkich dziedzinach życia. Widać to zresztą nawet w próbach robienia reformy gospodarczej. Można przypuszczać, że umocni to tendencje autokratyczne, tak przecież żywe we wszystkich ogniwach władzy, a także potęgować będzie w aparacie władzy kompleks wyobcowania. Jeśli chodzi o społeczeństwo, nie można poddawać go tak skutecznej kontroli, by całkowicie wyeliminować zagrożenie z jego strony. I nie można zlikwidować źródeł jego niezadowolenia, choćby tylko w sferze bytowej. Zaczął się przecież drastyczny, realny spadek stopy życiowej. Ideałem byłoby rzeczywiste porozumienie narodowe, ale to wymaga nowej koncepcji systemu politycznego, a przecież lęk przed podjęciem tej sprawy był chyba głównym powodem wprowadzenia stanu wojennego. Wreszcie – reforma gospodarcza. Nie można nie robić reformy, ale i nie można jej zrobić w sposób skuteczny. I znowu – ideałem byłaby radykalna reforma z aprobatą społeczeństwa, ale taką aprobatę można by uzyskać jedynie za cenę wielkich zmian politycznych. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że w gruncie rzeczy mamy do czynienia ze słabą, nieskonsolidowaną, z różnych stron zagrożoną władzą, której oparciem są przede wszystkim siły policyjno-militarne. Nie są to typowe cechy każdej dyktatury wojskowej; na ogół mają one wyraźniejszą i mocniejszą bazę. Jakich więc zachowań można oczekiwać w najbliższej przyszłości? Sądzimy, że w grę wchodzą trzy warianty: 1. Gdy podstawowym celem, któremu do końca i całkowicie
podporządkowane zostałyby wszystkie inne sprawy, byłoby utrzymanie pełnej
niekontrolowanej władzy. Byłby to wariant, w którym społeczeństwo nie ma nic
do powiedzenia...
- dążenie do wyeliminowania z życia publicznego ludzi,
instytucji, form życia społecznego, które mogą stanowić jakiekolwiek
zagrożenie, czy konkurencję dla tak rozumianej władzy, Jest to wariant o dużym stopniu spójności wewnętrznej. Zawiera on z punktu widzenia jego zwolenników minimum ryzyka, nie wymaga żadnego eksperymentowania z systemem politycznym. Jedynym ryzykiem jest totalna konfrontacja. Ale też jedynym celem działania władzy jest właśnie uniemożliwienie eksplozji, co pozwala na koncentrację wszystkich sił na tym jednym celu. Warto podkreślić, że zwycięstwo tego wariantu wcale nie jest uwarunkowane zwycięstwem najbardziej dogmatycznych sił partii. Może to również łączyć się z sytuacją na szczytach władzy, w wyniku czego najważniejszym celem działania stałoby się zabezpieczenie sobie przez władzę pełnego bezruchu społeczeństwa. Może to też wynikać z umiejętności rozwiązania trudności ekonomicznych, czy po prostu z braku koncepcji politycznej. Przyjęcie tego wariantu przesądziłoby o wielu sprawach: - przede wszystkim zablokowałby on reformę gospodarczą
(centralizacja – ideologizacja wszystkich sfer życia i oparcie się na
przymusie praktycznie uniemożliwiają prawdziwą reformę gospodarczą)
łączyłaby się z tym odmowa kredytów dla Polski i radykalne ograniczenie
stosunków z Zachodem – co spowodowałoby jeszcze gwałtowniejsze załamanie
gospodarki mimo znacznie większej integracji z krajami RWPG, doszłoby więc
do stagnacji technologicznej, spadku produkcji przemysłowej o 20 – 30 %, a
być może nawet 40% i znacznego wzrostu bezrobocia, Konsekwencjami tego wariantu byłoby więc: - pogłębiający się kryzys ekonomiczny kraju, Wariant drugi. Podstawowymi cechami tego wariantu byłoby: - forsowanie okrojonej reformy gospodarczej, Podstawowym warunkiem jakiejkolwiek szansy powodzenia tego wariantu musiałyby być przekonywujące i szybkie sukcesy w gospodarce. W teorii wariant taki mógłby rokować pewne nadzieje. Można bowiem złożyć np., że: - pod pozorem stanu wojennego, kontrolując zarówno
społeczeństwo jak i partię, Byłby to wariant najbardziej podobny do kadarowskiego i w zamierzeniach jego zwolenników powinien zapewne doprowadzić do podobnych wyników. W tym miejscu stwierdzić jednak należy, iż liberalizacja typu kadarowskiego wprowadzona została na Węgrzech po kilku latach polityki represyjnej, a towarzyszyły jej społeczne sytuacje nie obezwładnione ciężarem rozczarowań wcześniejszych nieudanych prób liberalizacji, ponadto na Węgrzech można było stosunkowo łatwo osiągnąć jednoczesną poprawę sytuacji gospodarczej, co w Polsce jest niemożliwe. Rzeczywistość jest zatem o wiele bardziej złożona niż teoria. Po pierwsze – pomoc finansowa zagranicy musiałaby być szybka i duża – po to, by umożliwić pełne wykorzystanie potencjału gospodarczego i dodatkowo stworzyć, przynamniej w pierwszym okresie, osłonę w postaci importu konsumpcyjnego. Pamiętać jednak trzeba, że w tym wariancie – nazwijmy go kontaktowym – to minimum pomocy zagranicznej nie wystarczy do zahamowania spadku produkcji w najbliższym półroczu. Powolna jej odbudowa może nastąpić dopiero w następnych latach. Wobec tego, w związku z długotrwałą, ciężką sytuacją gospodarczą – mogą wystąpić silne napięcia społeczno – polityczne. Po drugie – zaś społeczeństwo, musiałoby zaufać władzy, że jej działania są tym razem sensowne i że wysiłek i praca ludzka nie zostaną raz jeszcze zmarnowane. Niezbędnym do tego warunkiem mogłoby być rzeczywiste porozumienie społeczne, ale jego właściwie w tym wariancie brak. Jeżeli idzie o pomoc finansową zagranicy – ZSRR po prostu nie byłby w stanie, nawet przy współudziale całego bloku, zapewnić wystarczające środki. Pociągnęłoby to za sobą prawdopodobnie poważne wstrząsy gospodarcze całego bloku. Trzeba podkreślić, że sankcje gospodarcze podjęte przeciwko Polsce poprzez niektóre kraje są uciążliwe, ale nie stanowią większego problemu. Ich zniesienie nie przyniesie widocznej poprawy naszej gospodarki. Jednym natomiast z niezbędnych warunków (ale nie jedynym) zahamowania spadku produkcji w Polsce, jest uzyskanie w tym roku dalszych 3 – 4 mld dolarów kredytów, bez których nie będziemy mogli a.) spłacić odsetek od długów, b.) zapewnić importu surowców, części i maszyn, niezbędnych zwłaszcza dla utrzymania i podniesienia spadającego eksportu oraz stworzenia warunków dla zwiększenia produkcji przemysłowej i rolnej, w następnych latach. Pomoc kredytowa będzie nam niewątpliwie potrzebna również w roku przyszłym. Ewentualnym źródłem nowych pożyczek może być zwłaszcza Europa Zachodnia, poważnie zaniepokojona zarówno skutkami gospodarczego załamania jak i pogorszenia się sytuacji politycznej oraz możliwości dalszych wstrząsów społecznych w naszym kraju, które zwiększyłyby stan napięcia międzynarodowego. Jednak każdy rząd Zachodniej Europy, a także koła gospodarcze najprawdopodobniej będą musiały uzależnić swe decyzje od kilku warunków: - musiałyby zostać zarysowane wyraźne perspektywy poprawy
gospodarczej, a więc przekonywującej polityki gospodarczej oraz efektywności
gospodarowania: obie te sprawy są ściśle uzależnione od postępu reformy
gospodarczej, a zwłaszcza reform struktur zarządzania i systemu
motywacyjnego. Dopiero realizacja wszystkich tych warunków mogłaby dać rządom zachodnim gwarancje, że pożyczki nie zostaną zmarnowane oraz zapewnić alibi polityczne i moralne wobec własnych społeczeństw. Bez nich żaden rząd nie podejmie w tym zakresie żadnych działań pod groźbą przegrania najbliższych wyborów. W obecnym stanie rzeczy przy stosowaniu półśrodków politycznych i braku rzeczywistego porozumienia społecznego nie jest możliwe spełnienie żadnego z tych warunków. Nie widać żadnych oznak wskazujących, że walka o władzę i wpływy w centralnym ośrodku decyzji ma się ku końcowi. Jeszcze mniej jasna jest sytuacja na niższych szczeblach władzy. Z wielu miejsc w kraju nadchodzą bardzo niepokojące sygnały, że niezależnie być może od instancji władz centralnych, w terenie dokonuje się pod presją konserwatywnej części aparatu partyjnego i pod pretekstem walki ideologicznej – przyśpieszona, negatywna selekcja kadr. Wyrzuca się dobrych fachowców i angażuje ludzi posłusznych i miernych. Rozszerza się – być może znowu wbrew intencjom władz centralnych – elementy systemu nakazowego – czemu zresztą w naturalny sposób sprzyja reżim stanu wojennego. Nie słabną represje. Jeszcze mniej jest przesłanek, by można było obecnie stosowanymi metodami sprawowania władzy uzyskać poparcie jakiejś liczącej się części społeczeństwa. Po pierwsze, dlatego, że porozumienie gdańskie było równoznaczne z użyciem ostatniej dostępnej formy zawierania pokoju społecznego. Dwie pozostałe formy zużyły się uprzednio: jedna w 1956, kiedy wystarczyła jednostronna deklaracja dobrej woli ze strony władzy, druga – w 1970 roku, kiedy trzeba było już sięgnąć do pertraktacji zakończonych w formie deklaracji wspólnie akceptowanych zasad. W sierpniu 1980 konieczne już okazały się formalne negocjacje i pisemny traktat. Wiadomo było, że jeśli i to zawiedzie, to wiarygodność władzy jako partnera zostanie całkowicie zniszczona. Po drugie, zbyt świeża jest w narodzie pamięć 1970 roku i tego co się stało potem. Jest to wariant znany i sprzeciw wobec niego jest niezwykle żywy we wszystkich środowiskach. „Zaufajcie i pomóżcie jest dziś hasłem wywołującym wzruszenie ramion i niechęć. W ogóle sądzić należy, że filozofia okrojonej liberalizacji, a więc to co jest istotą kadaryzmu, radykalnie kłóci się zarówno z osobistymi doświadczeniami Polaków i silnie odczuwanym pragnieniem rzeczywistej podmiotowości rozbudzonym w sierpniu 1980 roku. Potwierdzają to wszystkie badania socjologiczne prowadzone w ostatnich kilku miesiącach. I wreszcie ostatnia trudność. Obecna sytuacja społeczna i polityczna w ogromnym stopniu utrudnia uformowanie się grup nacisku, które wspierałyby reformę gospodarczą. Jeszcze trudniej wskazać autentyczne i liczące się siły społeczne, które realizację reformy mogłyby skutecznie poprzeć. Bez konsekwentnie przeprowadzonej reformy gospodarczej nie jest możliwa żadna skuteczna polityka gospodarcza, a także nie byłoby możliwe efektywne wykorzystanie pomocy zagranicznej, gdybyśmy ją otrzymali. Tymczasem występuje tendencja do odłożenia lub radykalnego ograniczenia reformy. Część kadry kierowniczej w gospodarce jest zdania, że należy odłożyć reformę do momentu uzyskania w gospodarce stabilizacji. Twierdzi ona, że w warunkach koniecznej reglamentacji należy generalnie powrócić do systemu nakazowo-rozdzielczego. W tym duchu wypowiedziano się np. w lutym na Sejmowej Komisji Górnictwa, energetyki i chemii. W kręgach politycznych władzy, a także wśród części specjalistów zdaje się jednak przeważać skłonność ku rozwiązaniom węgierskim. Samorząd pracowniczy nie jest u nich uwzględniony, a samodzielność przedsiębiorstwa ograniczona. (Dyrektorzy przedsiębiorstw mieliby być po prostu delegatami ministrów o rozszerzonych prerogatywach). Przedstawiciele rządu – wbrew ustawie – domagają się powołania zrzeszeń w trybie decyzji ministrów bez udziału zawieszonych samorządów. Przeciw samorządom wypowiedziało się szereg dyrektorów na ostatnim posiedzeniu Komisji ds. Reformy. Równocześnie niektóre istotne dokonania reformy węgierskiej jak i radykalna przebudowa centralnego systemu zarządzania i likwidacja szczebli pośrednich (zjednoczeń) (strona zostały u nas zaniechane lub mają charakter pozorny. Brak bowiem postępu w wymianie kadr fachowych w urzędach centralnych na ludzi sprzyjających reformie, jednocześnie zjednoczenia dość powszechnie przekształcają się w biura pełnomocników ministrów, zwalniając głównie pewną ilość niższego personelu, a programy operacyjne nieustannie poszerzają swój zakres działań. W tej sytuacji nie ma szans na uruchomienie mechanizmów ekonomicznych. Utrzymuje się branżowe interesów i będzie nadal kwitł woluntaryzm w decyzjach gospodarczych. Nie będzie więc podstaw do stworzenia oszczędniejszego i efektywniejszego systemu gospodarczego, a także brak odpowiedniego systemu motywacyjnego. Ograniczenie samodzielności przedsiębiorstw oraz trudności rynkowe i grożąca już dziś następna fala inflacji uniemożliwiają na ogół stworzenie skutecznych bodźców dla większej wydajności i gospodarności. Pozostaje zatem tylko wzmacnianie motywacji materialnej przez motywację społeczną. Nie można jednak tego inaczej osiągnąć jak przez demokratycznie wybrany samorząd, który mógłby istotnie wzmocnić poczucie identyfikacji pracownika z zakładem, podnieść dyscyplinę i uruchomić znaczne rezerwy w organizacji pracy oraz pomóc w rozładowaniu konfliktów w zakładzie. Świadomość wspólnego zagrożenia w trudnych sytuacjach i konieczność wspólnego działania stanowić może istotny czynnik nowego systemu motywacyjnego. Jeszcze dwie funkcje samorządu są nie do zastąpienia w warunkach samodzielności przedsiębiorstwa: kontrole społeczne nad kierownictwem zakładu i branie za siebie odpowiedzialności za zwolnienia z pracy. Funkcja opiekuńcza państwa powinna bowiem się realizować poza przedsiębiorstwem, w ramach polityki socjalnej, a nie, jak to ma miejsce dotąd w formie ukrywanego bezrobocia i rosnących fałszywych kosztów produkcji lub bezpośredniej pomocy państwa dla „samodzielnych przedsiębiorstw”. Cóż kiedy kierunek całościowej reformy ujęty w uchwalonych ustawach jest właśnie w tym scenariuszu zasadniczo kwestionowany. Pewien minister oświadczał np. niedawno, że „reforma gospodarcza tak, ale bez naruszenia kompetencji władz gospodarczych”. Ale są przedstawiciele władz, którzy bronią całościowej reformy i reprezentują opinię, że stan wojenny wyraźnie utrudnia jej uruchomienie. Rzeczywistość stanu wojennego spycha jednak zwolenników całościowej reformy w kierunku rozwiązań cząstkowych. Sprawa jest zresztą o wiele szersza. Opisany wyżej wariant nie ma w sobie ani wyraźnego systemu motywacyjnego, ani mechanizmów samonapędzających. Brak w nim także mechanizmów kontrolnych. Taką rolę mogłyby spełniać – poza samorządem pracowniczym: - niezależne związki zawodowe, Wariant ten nie przewiduje jednak żadnych tego rodzaju instytucji. Podporządkowany jest doraźnemu celowi utrzymania niekontrolowanej władzy. Opiera się on na założeniu ścisłego monopolu władzy na wszelkie ważniejsze inicjatywy. Ma więc bardzo nikłe szanse na powodzenie i należy przyjąć, że w przypadku niepowodzeń reformy, albo w przypadku jakichkolwiek napięć społecznych, wykaże tendencje do przekształcania się w wariant pierwszy – konfrontacyjny. Z dotychczasowych wystąpień reprezentatywnych przedstawicieli kierownictwa wojskowego i politycznego wynika, że jakkolwiek byliby oni skłonni rozważać możliwość realizacji wariantu drugiego z ewentualnymi gestami sugerującymi gotowość wejścia na drogę porozumienia społecznego, to jednak te same wypowiedzi dowodzą, że idzie tu raczej o realizowanie koncepcji fasadowej, proklamowanej od góry i ściśle na warunkach podyktowanych przez władzę. Według tego sposobu myślenia społeczeństwo może oczekiwać poprawy i łaskawego traktowania tylko jako rezultatu dobrej woli władzy. Można przypuszczać, że swoisty „centryzm” postawy gen. Jaruzelskiego wzmocniony poparciem radzieckim doprowadzi do prób realizacji wariantu drugiego jako mniej konfrontacyjnego mimo jego wad, nielogiczności i słabości. Nie gwarantuje on jednak poprawy sytuacji gospodarczej, położenia międzynarodowego Polski i nie uzyska rzeczywistej akceptacji społeczeństwa. Zdajemy sobie sprawę, że żaden z opisanych wyżej wariantów nie wystąpi w czystej postaci. Chodziło nam raczej o zbudowanie konstrukcji teoretycznej pozwalającej na pokazanie pewnych współzależności i mechanizmów uruchamianych w dziedzinie sprawowania władzy. Chodziło nam również o pokazanie, że w istocie rzeczy oba opisane wyżej warianty prowadzą do klęski. Nie można za pomocą rozwiązań pozornych, fasadowych – rządzić społeczeństwem tak głęboko obrażonym, cierpiącym i nierzadko okaleczonym, będącym w stanie pourazowego wstrząsu. Nie można reformować gospodarki w klimacie odnowy: stan wojenny nie upraszcza, a komplikuje sytuację. Są to warianty, które: - w dziedzinie politycznej oznaczają kontrolę władzy ze
społeczeństwem, x x x Wydaje się, iż w opinii społecznej istnieje dość rozpowszechnione oczekiwanie na realizację „wariantu optymistycznego”, podkreśla się jego niewątpliwe zalety, mniej zważając na jego realność. Chcielibyśmy zatem zastanowić się nad warunkami niezbędnymi do blokowania sytuacji i skonstruowania wariantu innego niż opisane wyżej. Byłby to wariant współdziałania na wszystkich płaszczyznach polityki wewnętrznej oraz zagranicznej. Zakłada on jednak jako warunek niezbędny częściowe choćby uprzedmiotowienie społeczeństwa, a co za tym idzie, realizowanie innej koncepcji władzy i jej prerogatyw, innego mechanizmu decyzyjnego. Inaczej mówiąc Chodziłoby o okrojoną, ale zasadniczą zmianę systemu politycznego. Scenariusz nawiązywałby do tego fragmentu przemówienia gen. Jaruzelskiego z 13 grudnia, w którym mowa jest, że być może – choć brzmi to paradoksalnie – dopiero teraz w stanie wojennym – da się zbudować prawdziwe porozumienie narodowe. Byłby to wariant, do którego obie strony przystąpiłby bez entuzjazmu, sceptycznie i nieufnie – czyniąc to jednak dlatego – że akceptują konieczność kompromisu między władzami a szerokimi rzeszami społeczeństwa, koniecznej współpracy w rozwiązywaniu dramatycznych trudności, przed którymi stoimy jako naród i państwo. Realizacja takiego wariantu jest w interesie społeczeństwa. Rzecz w tym, że niewiara w możliwość jego realizacji jest jednocześnie tak silna i tak powszechna, że to samo staje się poważną przeszkodą w jego urzeczywistnieniu. Jest to jedna ze znamiennych sprzeczności społecznych w Polsce: powszechne oczekiwanie na jakąś ugodę społeczną i powszechna niewiara w jej realność. Jeżeli porozumienie ma być w ogóle możliwe, to ujawniona między sierpniem a grudniem wrażliwość na autentyzm, jawność życia publicznego, prawdę i poczucie godności, muszą być uwzględnione we wstępnej nawet działalności władzy. Muszą znaleźć wyraz nie tylko w treści propozycji do dialogu, idei w sposobie prowadzenia tego dialogu, w szacunku do symboli takich jakim jest Solidarność, z której istnieniem społeczeństwo związało cały zespół swych nadziei i aspiracji. Tworzenie warunków umożliwiających rozpoczęcie realizacji takiego wariantu wymagałoby w szczególności: - wyraźnego pokazania przez władzę, że ich obecna walka z
Solidarnością nie jest walką z samorządem i niezależnym ruchem związkowym
jako takim, a nade wszystko nie jest walką z wartościami i nadziejami,
których ucieleśnienie miliony ludzi widziały w Solidarności. Wymagałoby to
ze strony władz dokonania wyważonej oceny tej organizacji, przejścia od
„demaskowania” jej do jej politycznej analizy jako doniosłego faktu
społecznego i wyrazu dążeń masowych, które w jakiś sposób musiały i muszą
być artykułowane – przyjęcie za punkt wyjścia wszelkich negocjacji i
rozwiązań politycznych porozumień z Gdańska, Szczecina, Jastrzębia, a to z
uwagi na ich symboliczne wartości, jako przykładu porozumienia między władzą
a społeczeństwem. Porozumienia te stały się faktem historycznym i szeroko
reklamowanym dowodem na reformowalność naszego systemu politycznego. Przedmiotem negocjacji powinny być w pierwszym rzędzie: - sama deklaracja programowa i zawarte w nim kalendarium,
Są to oczywiście najbardziej ogólne propozycje, które na pewno nie wyczerpują wszystkich spraw wymagających negocjacji. Największymi trudnościami w realizacji takiego wariantu byłoby: - wspomniana już poprzednia niewiara w jego realność, choć jest on najbardziej spójny choć niełatwy, - nieufność do władzy, Za takim wariantem przemawiają argumenty nieporównywalnie ważniejsze: - jest to jedyny wariant, który stwarza realną szansę
uzyskania pomocy finansowej z zagranicy, umożliwia tym samym odbudowę
gospodarki, co leż w interesie Wschodu i Zachodu (obu blokom Polska
potrzebna jest jako pełnowartościowy partner w wymianie handlowej, stopniowo
spłacający swoje długi). – jest to jedyny wariant, który stwarza nadzieję,
na osiągnięcie po pewnym czasie pozytywne zaangażowanie społeczeństwa w
proces wychodzenia z kryzysu, Prawdopodobieństwo tego wariantu zależy w istocie od zasadniczego zwrotu politycznego w koncepcji sprawowania władzy, a właśnie tej koncepcji społeczeństwo bezskutecznie oczekiwało po przełomach w latach 1956, 70, a przede wszystkim 1980. |
||