Niepodległość, 1982, Numer 3 |
||
Polemiki - Stefana Bratkowskiego Posłanie do Leonida Breżniewa |
||
St. Bratkowski, człowiek, którego postawę należy cenić i
szanować, po Sierpniu postanowił niestety zostać politykiem i mężem
opatrznościowym dla PZPR, „Solidarności”, a po Grudniu także dla Związku
Radzieckiego. W tym celu wyspecjalizował się w udzielaniu porad. Początkowo
radził Wałęsie i „wielkiemu patriocie” oraz „zbawcy państwa” Jaruzelskiemu.
Kiedy jednak Jaruzelski okazał się patriotą sowieckim oraz zbawcą państwa
rosyjskiego, pan Bratkowski rozpoczął poradnictwo polityczne w wymiarze
międzynarodowym, adresując swoje napomnienia do ...... Leonida Breżniewa, a
raczej kryjących się za jego truchłem prawdziwych władców ZSRR. W artykule „Czy polski problem jest rozwiązywalny” St. Bratkowski powraca do kwestii ograniczonej suwerenności Polski /zależność gospodarcza i militarna od Rosji w zamian za zgodę na likwidację komunizmu/, którą jego zdaniem można wywalczyć bez osłabienia lub rozbijania imperium sowieckiego, a wprost przeciwnie, zawierając z dotychczasowym zaborcą sojusz. Gdyby ZSRR przystało na te warunki, oczywiście byłoby to dla nas w obecnej chwili (ale tylko w obecnej) optymalne rozwiązanie. Rzecz w tym jednak, że propozycje Bratkowskiego mają charakter utopijny, zaś działania przyjęte w ramach owej strategii (na sojusz z ZSRR) wysoce szkodliwy. St. Bratkowski przyjmuje dwa fałszywe założenia: Po pierwsze, że gdy walczą ze sobą sprzeczne interesy (np. Polski i PZPR lub Polski i ZSRR), zawsze istnieje jakieś kompromisowe rozwiązanie, które zadowolić powinno obie strony, wystarczy jedynie precyzyjnie przeprowadzić linię podziału. Otóż po kilkuwiekowych doświadczeniach należy niestety stwierdzić, że Polska i Rosja – ZSRR nie mają żadnych wspólnych interesów, wprost przeciwnie interes obu państw nawzajem wyklucza się. Dla nas najważniejsza jest niepodległość, gdyż tylko ona może zapewnić nam demokrację, wolność i dobrobyt. Owa niepodległość na dłuższą metę uwarunkowana jest jednak wyzwoleniem się wszystkich narodów ościennych i stworzeniem przez nie niezależnych państw, z którymi moglibyśmy utrzymywać dobrosąsiedzkie stosunki. W interesie Polski jest powstanie demokratycznej Konfederacji /związku państw Europy Środkowo – Wschodniej, w której odgrywalibyśmy role podobną do pełnionej przez zjednoczone Niemcy w Europie Zachodniej /EWG/. Współpraca między Polską i Niemcami stanowiłaby o równowadze europejskiej, zaś współpraca obu państw z USA byłaby czynnikiem równowagi światowej. W żywotnym interesie Rosji (również pod obecną postacią ZSRR) jest natomiast podbój Europy dokonany zbrojnie lub poprzez sojusz ze zjednoczonymi Niemcami (zgoda na zjednoczenie w zamian za wystąpienie z NATO, czyli finlandyzacja Europy), co może jedynie nastąpić kosztem Polski. Przy czym gadanie o demokratycznej Rosji, mimo naszych sympatii dla Sacharowa i Orłowa, możemy na razie odłożyć ad acta. Bez kilkunastoletniej okupacji amerykańskiej nie wykształcą się w etnicznej Rosji rodzime siły zainteresowane w budowie ustroju demokratycznego, nie mówiąc już o tym, iż jeśli w przyszłości ZSRR grozi jakaś okupacja, to – chińska. Wobec powyższego należy na pytanie postawione przez pana Bratkowskiego w tytule, odpowiedzieć twierdząco: „Tak, problem polski jest rozwiązywalny albo w drodze wymordowania znacznej części Polaków, bądź dzięki ograniczeniu Rosji do ziem etnicznych (państwo Moskiewskie plus ewentualnie część Syberii)”. Wypada jednak uczciwie podkreślić pozytywną ewolucję poglądów Bratkowskiego na rolę ZSRR. Pisze on: „Otóż jeszcze przed 13 grudnia możliwy był w Polsce rząd koalicyjny lub rząd „fachowców” z zagwarantowanym pakietem kontrolnym władzy dla PZPR, czyli z jej tzw. przewodnią rolą. Ale o tym władze w Polsce nie chciały słyszeć. Cóż wobec tego dzisiaj! /.../ Dziś jednak wobec przytłaczającej większości narodu nie ma co o „przewodniej roli” wspominać. Partia została politycznie wykreślona z gry. /.../ Ta władza ... nigdy już nie zostanie uznana za swoją”. Bratkowski rozumie zatem lepiej sytuację, niż pan Bujak, któremu wydaje się, że żyje w przededniu nowych Porozumień Gdańskich. Niestety Bratkowski popełnia kolejny błąd, wynikający zresztą z nie komunistycznego systemu wartości, pisząc, iż nie można rządzić bez społeczeństwa, w sytuacji postępującej alienacji państwa wobec obywateli (raczej poddanych). Niestety, rządzić można, ale trzeba strzelać, więzić i torturować, co też komuniści zawsze chętnie czynili i czynią. Można nawet rządzić społeczeństwem, które stawia opór, trzeba jedynie: A) wydzielić dostatecznie dużo miejsca pod łagry, Pamiętajmy, dla komunistów nie jest ważne ani poparcie opinii publicznej, ani efektywnie pracujący przemysł, lecz władza (władza jest bogiem – Orwell). Gospodarka może w ogóle nie pracować, najważniejsze by nawet na cmentarzu i pogorzelisku rządzili komuniści /oni się „jakoś wyżywią”, jak słusznie twierdzi pan Urban/. Drugim fałszywym założeniem przyjętym przez Bratkowskiego
jest przypuszczenie, iż ZSRR zależy na równowadze w Europie (a więc spokoju
w Polsce) oraz modernizacji gospodarki (większa efektywność w obliczu
wyścigu zbrojeń), nawet za cenę ustępstw (np. z Polski). Nie równowaga lecz zniewolenie Europy stanowi o być albo
nie być Rosji – ZSRR, a to z trzech powodów: Dla ZSRR modernizacja gospodarki nie jest tak ważna jak ekspansja i nieograniczona władza. Związek Radziecki miał okazję w zamian za zwrot Wysp Kurylskich uprzemysłowić Syberię japońskimi rękami (kapitały, technologia itp.), co umożliwiłoby mu rozprawę nie tylko z Chinami ale prawdopodobnie również z USA. A mimo to ZSRR zrezygnował, nie mógł bowiem wyrzec się kilku wysepek o wątpliwym w XX wieku znaczeniu strategicznym, gdyż w ten sposób zaprzeczyłby własnej istocie. Ponadto, po cóż ZSRR miałby modernizować własną gospodarkę za cenę ograniczenia władzy imperialnej, skoro bez owej modernizacji i przy utrzymaniu obecnego zakresu władzy, może zdobyć wszystko, czego mu potrzeba zajmując Europę Zachodnią i Zatokę Perską. Niewątpliwie władcy na Kremlu stojąc przed wyborem – wojna czy rezygnacja (przynajmniej czasowa) z ekspansji, ale wszystko przemawia za pierwszym rozwiązaniem, (z wyjątkiem rad St. Bratkowskiego), tym bardziej, że Rosjanie są do niego przygotowani, do reform zaś są niezdolni. W tej sytuacji w planach rosyjskich nie może być miejsca dla Polski innej jak sowiecka i tylko nasz opór może pokrzyżować zamierzenia komunistów. Z przyjęcia przez St. Bratkowskiego fałszywych założeń wynika dla nas wielce szkodliwa strategia. Pisze on bowiem:”... maksimum (wyrwane Polski z bloku sowieckiego) jest niekorzystne dla Polski, ponieważ ... Polska z jej granicami obiektywnie musi być zainteresowana w obecnej europejskiej równowadze sił dopóty, dopóki Europa Centralna od Renu po Bug nie zostanie całkowicie zdemilitaryzowana i ubezpieczona międzynarodowym systemem gwarancji i kontroli”. Wprost przeciwnie! Z powodu dążeń i planów sowieckich Polska musi być zainteresowana we wszystkim, co destabilizuje równowagę w Europie, we wszystkim, co burzy ład jałtański, a zwłaszcza w destabilizacji KDL – ów i zachodnich kolonii Rosji (Ukraina, Białoruś, Państwa Bałtyckie), gdyż stwarza to dla nas nowy, a więc korzystny układ geopolityczny, układ, który może (choć nie musi) dawać szansę „wybicia na niepodległość”. Gdyby przyjąć pogląd Bratkowskiego, to należałoby nic nie robić, bo a nuż Rosja się osłabi i co w tedy z naszymi granicami! Bratkowski reprezentuje dawna linię Dmowskiego: już twórca Narodowej Demokracji chciał zawrzeć sojusz z Rosją pod warunkiem równoprawnych stosunków między Polakami i Rosjanami ... i nie zawarł, gdyż na przeszkodzie stanął właśnie warunek równouprawnienia i partnerstwa. I jeszcze jedno. Bratkowski za komunistami bredzi o
granicach. Otóż widzimy możliwość ułożenia przyjaznych stosunków ze
wszystkimi sąsiadami przy zachowaniu obecnych granic, ale pod trzema
warunkami: |
||